…najczęściej nadchodzi ona nie wiadomo kiedy. Ledwo pousuwam z domu wszystkie ozdoby bożonarodzeniowe, zbliża się coraz większymi krokami Wielki Tydzień, a na jego końcu Wielkanoc. Szyszki, gałązki świerku i czerwono- złote serwetki zamieniam na bukiet zerwanych bazi, zielone świeczki z kurczaczkami i zajączkami oraz rześki zapach wiosny, wlatujący przez świeżo otwarte (i świeżo umyte) okna. Zastanawiam się nad potrawami, jakie pojawią się na stole, przygotowuję listę zakupów. Z ciast zawsze pojawia się sernik (uwielbia go mąż), tradycyjna babka wielkanocna, jakieś ciasto bardziej „eleganckie” (w stylu Pani Walewskiej) oraz…. kolorowe muffinki (na życzenie 3 letniej córci). Nie może zabraknąć też oczywiście jaj, białej kiełbasy z żurkiem, sałatek, pieczonego mięsiwa… I najbliższej rodziny, bo Święta bez nich nie byłyby prawdziwymi Świętami.
Dorota z bloga www.wielopokoleniowo.pl
Przygotowania do Świąt Wielkanocnych w moim domu zaczynają się przynajmniej dwa tygodnie przed tymi świętami.
Sporo czasu zajmują mi porządki w domu oraz w ogrodzie. Wykonuję je bez większego entuzjazmu. Ale są konieczne i dlatego cieszę się gdy mam je za sobą.
Ważna jest dekoracja stołu. Będzie odświętna, a na stole pojawi się najpiękniejsza zastawa jaką mam.
Ale największą przyjemność sprawiają mi przygotowania kulinarne. Już dziś wiem co będzie na moim świątecznym stole.
Upieką serniki i lukrowane baby.
Na świąteczne śniadanie podam żurek z chrzanem i jajkiem. Nie zabraknie również jaj faszerowanych, mięs pieczonych oraz sałatek.
Na obiad będzie tradycyjny rosół z mięs mieszanych, ale taki na ostro, bo dodam do niego odrobinę papryczki habanero. Przystawką do mięs będzie ćwikła na czerwonym winie.
Ale w przygotowaniach Wielkanocnych jedzenie nie jest najważniejsze.
Dla mnie istotną sprawą w przygotowaniach do Świąt jest tradycja Wielkiego Tygodnia i Triduum Paschalnego. Bo przecież nie tylko samym chlebem człowiek żyje :)
Urszula z bloga prostepotrawy.pl
Najbardziej lubię, kiedy rodzina odwiedza się w Święta i każdy przynosi smakołyk, który przygotował specjalnie na świąteczny stół. Dzielimy się smakiem potraw, nie marnując ani okruszka z cennych specjałów. A gdy mijają Święta, nie ma potrzeby dojadać podsuszonych pasztetów, bab i mazurków, ponieważ zostały szlachetnie rozdzielone i skonsumowane wtedy, kiedy były najsmaczniejsze.
Sama przygotowuję zawsze jedno ciasto lub dwa naprawdę niewielkie: babę i mazurek, inne każdego roku. Niewielki pasztet, kiszę wcześniej żur i wypiekam świeży chleb. Jest zawsze jedna lub dwie nowe sałatki wiosenne, czasem jakieś wytrawne paszteciki. Reszta rodziny przygotowuje sałatkę jarzynową, ćwikłę i eksperymentuje z nowymi pomysłami na pieczenie oraz faszeruje jajka na milion sposobów. Dzielimy się tym wszystkim i tak naprawdę - to wystarcza. Stół świąteczny to dla mnie miejsce niezwykłych debat, wspólnego zachwytu nad lampką wina i cieszenia się odpoczynkiem i byciem wśród ludzi, którzy wkładają mimo wszystko więcej serca w relacje międzyludzkie niż w misternie przygotowane posiłki. Jedzenie jest ważne, ale atmosfera to także jeden z filarów dobrego trawienia. A i tak niejeden z nas jeszcze w czasie Świąt, zaczyna tęsknić za poczciwą ogórkową. Obfitość potraw, które przygotowujemy niejednego może przerosnąć :) Życzę więc znakomitego humoru, chęci do spacerowania, a dzięki temu nasz organizm z radością przyjmie wszelką smakowitość.
Wesołych Świąt
Kasia z bloga http://www.alezakwas.pl