Z lektury poprzednich wpisów wiecie już, że świętowanie Dnia Zakochanych ma swoje korzenie jeszcze w czasach starożytnych – w rzymskich Luperkaliach. Walentynki polubili Anglicy, a z Wysp Brytyjskich zawędrowały one do Nowego Świata. I chyba w Stanach Zjednoczonych po dziś dzień obchodzone są najbardziej uroczyście. Ekspansja kultury Zachodu sprawiła, że obecnie nie ma takiego miejsca na Ziemi, gdzie mieszkańcy nie znają Walentynek. Najczęściej jednak dochodzi do wymieszania się tradycji lokalnych z Amerykańskimi, dlatego świętowanie Dnia Zakochanych w różnych częściach globu wygląda inaczej. Zapraszam Was dzisiaj do Walentynkowej "wędrówki" po różnych zakątkach świata. Może znajdziecie tutaj inspirację i pomysł na nieszablonowy prezent Walentynkowy? :)
Naszą podróż rozpoczniemy we Włoszech – w kolebce Święta Zakochanych. Luperkalia dawno odeszły w zapomnienie, jednakże pełni temperamentu mieszkańcy tego kraju świętują Walentynki na swój sposób. Niewielkie, rodzinne restauracje serwujące wyśmienite jedzenie 14 lutego wypełnione są po brzegi, a ulubionym prezentem Walentynkowym jest czerwona, seksowna bielizna. Bez takiego upominku trudno wyobrazić sobie Święto Zakochanych na Półwyspie Apenińskim! W naszym kraju bielizna kupowana jest równie chętnie jako prezent Walentynkowy, jednak – tu apel do Panów – ostrożnie z tym upominkiem! Przede wszystkim trzeba znać dokładny rozmiar i gust wybranki swojego serca.
Anglicy, którzy słyną ze swojej powściągliwości, świętują Dzień Zakochanych wyjątkowo chętnie już od stuleci. Dawniej bardzo popularny był zwyczaj przypominający nieco polskie kolędowanie – grupki dzieci przebranych za dorosłych odwiedzało domy śpiewając miłosne piosenki, ze słynną frazą "Dzień dobry, Walenty!". Obecnie zwyczaj ten nie jest już tak często praktykowany, zachowało się jednak tradycyjne wręczanie Walentynek i rozsyłanie pięknych kartek. Anglicy szczególnie upodobali sobie motyw nieszczęśliwej miłości Romea i Julii – ich podobizny bardzo często zdobią kartonowe serca. Być może warto więc oczarować swoją wybrankę romantycznym usposobieniem i zabrać do teatru na spektakl o słynnej parze kochanków?
We Francji, gdzie Walentynki uznawane są za święto narodowe, kolacja i teatr są obowiązkowym punktem wieczoru 14 lutego. Myślę, że wiele Pań ucieszyłoby się również z pięknego wydania szekspirowskiej tragedii lub chociażby z płyty z filmem.
Bardzo ciekawe są również walijskie obyczaje związane z Dniem Zakochanych. Walijczycy podarowują sobie drewniane łyżeczki, ozdobione serduszkami i pękiem kluczy. Ten piękny, symboliczny gest wyraża "otwarcie serca" dla wybranej osoby. Najprawdopodobniej drewniana łyżeczka związana jest z ptasim zwyczajem wzajemnego karmienia się "zakochanych par".
Wśród dawnych zwyczajów i przesądów brytyjskich motyw ptaków pojawia się bardzo często. Podobno jeśli młoda dziewczyna zobaczy 14 lutego drozda – wyjdzie za mąż za marynarza. Jeśli zobaczy wróbelka, zakocha się i poślubi biednego mężczyznę, z którym jednak będzie szczęśliwa do końca swoich dni.
Najhuczniej Walentynki obchodzi się oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Można mówić o prawdziwym przemyśle Walentynkowym, ponieważ Amerykanie kochają to święto. Być może niektórzy z Was wiedzą, że w szkołach organizowane są nawet specjalne lekcje poświęcone tematyce Walentynkowej, a kwiaty, czekoladki i drobne upominki wręcza się tam dosłownie każdemu, kogo darzy się sympatią: rodzinie, przyjaciołom – niezależnie od płci i wieku. Dla nas jest to nieco dziwny zwyczaj, Amerykanie słyną jednak ze swojej otwartości i spontaniczności i dla nich tak wielka serdeczność jest czymś zupełnie normalnym.
Co ciekawe, nawet w krajach arabskich Walentynki stopniowo zyskują na popularności. W dalekiej Japonii to kobiety obdarowują mężczyzn specjalnymi czekoladkami. Widać więc, że co kraj to obyczaj. Albo inaczej – dla świętowania Walentynek nie istnieją granice czy różnice kulturowe. I chyba oznacza to, że ludzie potrzebują takiego święta :)
Zdjęcie pochodzi z serwisu: http://thebesttraveldestinations.com/